niedziela, 19 lutego 2017

- Ojcze, zapalcie
- Bóg, zapłać, synu.
       Siedzieliśmy na zmurszanym pniu, gdzieś w lasach ukraińskiej czarnohory zaciągając się prymakułami. Papieros smakował okropnie, ale pomagał nawiązać rozmowę i wzbudzić zaufanie. Zagubiłem się w tych górach i zakochałem się w nich. Przez kilka dni wędrówki, nie spotkałem żadnego człowieka, dopiero dziś idąc przez las, usłyszałem trzask waląceg się drzewa i tak poznałem Iwana, który z siekierą w zgrabiałych rękach patrzył nieufnie, gdy wyłoniłem się na polane.
Teraz siedzieliśmy w milczeniu paląc papierosy i patrząc na jezioro, w ktorego nieruchomej tafli przeglądał się las.
      Iwan się nie spieszył. Zaciągając się mróżył oczy. Stara, pomarszczona twarz tchnęła siłą i spokojem. Iwan był huculem, człowiekiem gór, który całem swoje życie spędził w tych okolicach. To trudny teren. Nie ze względu na lasy czy góry, ale ze względu na historie, która wywarła swoje piętna na wszystkim. Wędrując przez ostatnie kilka dni, mijałem andezytowe słupki graniczne z wciąż doskonale widoczną litera "P". Tak, tutaj swego czasu biegła granica Polski. To ziemia, która wielokrotni plynęła krwią. Polaków, Ukraińców, Rosjan. Tygiel, w ktorym gotowały się skomplikowane ludzkie losy. 
      Huculowie są tu od zawsze. Wolny, niezależny naród, po dziś dzień nie uznający granic. Dla nich Rumunia czy Ukraina to bez znaczenia. Ich domem są góry.
Iwan powolnym ruchem, dokładnie wtarł resztkę papierosa w ziemie.
- Głodny?- spytał
Pokiwałem przecząco głową.
- Zbieram drewno dla wsi, Zima idzie.
Zdziwiłem się, był konic sierpnia.
Zauważył to bo powiedziałz usmiechem
-Tu zimy są inne niż u Was. Zima to dobry czas, pozwala ziemi odpocząć.
-Trudno się tu żyje? 
Zamyślił się na chwilę. 
- Nie, nie jest trudno. Jest co żryć, woda w strumieniu, opału na zimne dni zawsze starczy. A i babe człowiek obłapie czasem. Co ma być trudno? Pan Bóg daje wszystko co potrzebne.
- No tak, ale dużo trudu w to wszystko wkładacie.
- Żyj tak, jakbyś miał żyć wiecznie, a pracuj tak, jakbyś miał umrzeć jutro, gadają u nas.
Osłupiałem. Slyszałem to samo w Chinach. Teraz słyszę to w środku ukraińskiego lasu! Mądrość i doświadczenie przychodzi z wiekiemi i nie ma narodowości. A młodość niech się uczy słuchając starszych. 
Nad czarnohora zachodzi już słońce. A my siedzimy przypalając kolejnego papierosa. Nigdzie się nam z Iwanem nie spieszy.

środa, 15 lutego 2017

Siła

      Gdy obudziłem się rano i wystawiłem głowę z namiotu na spalone słońcem góry, ujrzałem dwoje dzieci, wpatrujących sie we mnie. Widok był dość zaskakujący, bo przez dwa dni wędrówki przez etiopskie góry Simen, nie spotkałem żadnego człowieka. Spalona ziemia, stada małp schodzace ze wzgórz i niekończąca się wędrówka. Skąd się wzięły tu dzieci? Rozjerzałem się dookoła. Na pobliskim wzgórzu stało kilka glinianych chatek. Mała społeczność z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Wokoło całe kilometry nieczego. Najbliższe źródło wody mijaliśmy dwa dni wcześniej. Jak tu żyć? A jednak. Człowiek to nieprawdopodobna istota. Jest w stanie przeżyć wszędzie. Słyszałem o plemieniu Korowai, żyjacym w Nowej Gwinei, które od pokoleń buduje swoje domy na drzewach nie chcąc "dobrodziejstw" cywilizacji. Próby zmienienia ich świata, kończyły się utratą ich tożsamości. Chyba nie potrzebują naszych dobrodziejstw. Podobnie jak wioseczka zagubiona w górach Etiopii. Szybko się okazało, że jej mieszkańcy są doskonale przystosowani do miejsca w którym żyją. Ja i mój przewodnik zostaliśmy zaproszeni do wioski, gdzie poczęstowano nas tradycyjnym chlebem indżera i kubkiem koziego mleka. W pewnym momencie zapytałem o człowieka, który wyglądał na bardzo starego i z zapałem karczował drewnianą motyką twardą ziemie. Nikt nie wiedział dokładnie ile ten człowiek ma lat, ale żył już kilka pokoleń. Naprawdę musiał dobiegać setki!! Tymczasem bez słowa skargi, w upale walczył o skrawek ziemi. Zrobiło mi się wstyd, gdy pomyślałem, że znam ludzi, którzy siedząc w klimatyzowanych biurach, codziennie narzekają na swój los i myślą o tym, jak nic nie robić. Tymczasem tutaj, w górach Simen, praca jest oczywistością i nikt, naprawdę nikt, kogo spotałem na nic nie narzeka!!! To ten starszy człowiek uczył całe pokolenia brania życia takim jakie jest. I myślę, że siła, którą emanował troszkę zmieniła również mnie.

niedziela, 5 lutego 2017

Ludzie sa po prostu ludzmi

To byl naprawde bardzo upalny dzien. Tego poranka brak biletow na pociag, zasugerowal mi ze ten dzien moze wygladac inaczej niz sobie to zaplanowalem i nie uda mi sie dotrzec do Badaling. Stojac i zastanawiajac sie, co zrobic z ta sytuacja, uslyszalem, ze stojacy niedalego mnie Chinczyk, rozmawia z kims po angielsku. Spytalem o co chodzi z tym brakiem biletow. Okazalo sie ze poranna pula zostala dawno wyprzedana i bilety beda znow sprzedawane po poludniu. No to dla mnie zbyt pozno. Po chwili rozmowy wyszlo, ze oni maja ten sam problem. Czy maja jakis pomysl? Mieli. Pojada wynajetym samochodem. No tak. Nie dosc ze moj wyjazd poza Pekin juz w samym zamysle, byl lekkim naruszeniem prawa bo mialem wize zabraniajaca opuszczania stolicy, to tym bardziej na wynajecie auta szans nie mialem. No i okazalo sie, ze ludzie pod kazda szerokoscia geograficzna potrafia byc niesamowici. Zostalem zaproszony do wynajetego przez nich samochodu!!! W ten sposob, dzieki bezinteresownym ludziom , o odmiennej kulturze, sposobie myslenia i postrzegania swiata, mialem okazje pochodzic po Wielkim Murze. Nie byl to jedyny raz podczas moich podrozy, gdy przekonalem sie o tym, ze ludzie sa dobrzy, pomocni i bezinteresowni. Nie jest istotne gdzie zyja, w co wierza. Sa po prostu ludzmi.