środa, 15 lutego 2017

Siła

      Gdy obudziłem się rano i wystawiłem głowę z namiotu na spalone słońcem góry, ujrzałem dwoje dzieci, wpatrujących sie we mnie. Widok był dość zaskakujący, bo przez dwa dni wędrówki przez etiopskie góry Simen, nie spotkałem żadnego człowieka. Spalona ziemia, stada małp schodzace ze wzgórz i niekończąca się wędrówka. Skąd się wzięły tu dzieci? Rozjerzałem się dookoła. Na pobliskim wzgórzu stało kilka glinianych chatek. Mała społeczność z dala od jakiejkolwiek cywilizacji. Wokoło całe kilometry nieczego. Najbliższe źródło wody mijaliśmy dwa dni wcześniej. Jak tu żyć? A jednak. Człowiek to nieprawdopodobna istota. Jest w stanie przeżyć wszędzie. Słyszałem o plemieniu Korowai, żyjacym w Nowej Gwinei, które od pokoleń buduje swoje domy na drzewach nie chcąc "dobrodziejstw" cywilizacji. Próby zmienienia ich świata, kończyły się utratą ich tożsamości. Chyba nie potrzebują naszych dobrodziejstw. Podobnie jak wioseczka zagubiona w górach Etiopii. Szybko się okazało, że jej mieszkańcy są doskonale przystosowani do miejsca w którym żyją. Ja i mój przewodnik zostaliśmy zaproszeni do wioski, gdzie poczęstowano nas tradycyjnym chlebem indżera i kubkiem koziego mleka. W pewnym momencie zapytałem o człowieka, który wyglądał na bardzo starego i z zapałem karczował drewnianą motyką twardą ziemie. Nikt nie wiedział dokładnie ile ten człowiek ma lat, ale żył już kilka pokoleń. Naprawdę musiał dobiegać setki!! Tymczasem bez słowa skargi, w upale walczył o skrawek ziemi. Zrobiło mi się wstyd, gdy pomyślałem, że znam ludzi, którzy siedząc w klimatyzowanych biurach, codziennie narzekają na swój los i myślą o tym, jak nic nie robić. Tymczasem tutaj, w górach Simen, praca jest oczywistością i nikt, naprawdę nikt, kogo spotałem na nic nie narzeka!!! To ten starszy człowiek uczył całe pokolenia brania życia takim jakie jest. I myślę, że siła, którą emanował troszkę zmieniła również mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz